wtorek, 18 czerwca 2013

Test kapelusza AGV K-3




Moja motocyklowa pauza trwała plus minus 3 sezony toteż przez ten czas byłem raczej na uboczu i trzymałem się z dala od branżowych nowości, ciekawostek i technologii. Traf chciał, że w tym sezonie przyszło mi ujeżdżać kolejny motocykl, tak bardzo inny od poprzednich sztuk, że trzeba było wymienić praktycznie całą motocyklową garderobę. Moja dotychczasowa wiedza - związana z wchodzeniem bokiem w zakręty, regulowaniem lotu przez gaz z hamulcem i tym, że w butach crossowych wyczucie jest takie o - musiała ulec gruntownej metamorfozie.

Mój stary, dobry, wygodny, zajebiście wykonany, spełniający homologację najdziwniejszych instytucji motocrossowyc h i trzymający się tak, że jedyną możliwością kiedy kask mógłby spaść podczas wypadku to wyłącznie razem z głową, KBC musiał odejść w odstawkę. Swojej roli nie spełnił także już dość leciwy, aczkolwiek mało przeze mnie wyeksploatowany Airoh Tyger. Pomimo tego, że Tyger prezentuje się dość fajnie i dość agresywnie, i na upartego można uznać, że pasuje do stylistyki naked bike’ów, to jednak okazał się mało komfortowy w użytkowaniu. Wiało jak cholera, piździło jak w Kieleckim, a po zmroku w czarnej szybie widać było co najwyżej pasy na jezdni, a i tych trzeba było się czasem naszukać. Klamka zapadła – trzeba było kupić coś na głowę. I na szosę.

Jestem trochę głupi. Większość czyta opinie, testy, recenzje i szuka informacji. Ja się jaram i podejmuję średnio trafne decyzje. Dlatego kiedy zobaczyłem K-3 w malowaniu Gothic Black ciśnienie mi skoczyło, a kurwiki w oczach błysnęły siłą pioruna. Starałem się zachować zdrowy rozsądek - jeździłem i szukałem innych kasków, przeglądałem oferty konkurencji, które często były z punktu widzenia zdrowego zdrowego rozsądku bardziej korzystne od AGV. Dajmy na to Shark S600. Kask wcale nie gorszy od K-3, podobna jakość wykonania, podobne materiały, atrakcyjne malowania, a do tego delikutaśnie niższa cena i blenda przeciwsłoneczna. Mój chory zdrowy rozsądek wygrał. Na tyle, że nawet marna jakość obsługi i co najmniej słabe podejście do klienta pewnego stołecznego salonu motocyklowego, nie zdołała mnie zniechęcić do tego kasku (o obsłudze klienta chyba naskrobię odrębny artykuł, ale to jakoś niedługo). Zamówiłem go w stacjonarnym sklepie, w podobno filii jednej z największych firm motocyklowych w tym kraju, z nadzieją, że tak duża i poważna firma ma równie poważny system dystrybucji. Czekałem z utęsknieniem ponad dwa tygodnie, co w dzisiejszych czasach społeczeństwa informacyjnego jest epoką, ale czekałem wytrwale! Aż w końcu dotarł piękny i lśniący, i cudowny, i wygodny, i tylko mój!

OK, do rzeczy. Opisywany kask to AGV K-3 w malowaniu Gothic Black. Podobne malowanie z motywem słońca i księżyca widniało już na K-3’jkach już w poprzednich sezonach w trochę innej kolorystyce. Sam motyw jest na tyle charakterystyczny i na tyle uniwersalny, że świetnie sprawdzi się i skomponuje z różnymi malowaniami motocykli i kolorami outfitów (słowo zaczerpnięte wprost z wiodących blogów modowych). Do kasku fabrycznie zakładana jest przezroczysta szyba z systemem anti-scratch, dzięki któremu szyba podobno jest bardziej odporna na zarysowania. Chodzą słuchy, że plexa z której zrobiona jest szyba ma domieszkę atomowego betonu dlatego jest tak cholernie zajebista, a przynajmniej tak jest opisywana.

System antifog sprawdza się nieźle. Chyba jeszcze nie udało mi się zaparować tej cholery, aczkolwiek sprawdzę to jeszcze w chłodniejsze i bardziej wilgotne dni - kiedy coś zacznie parować dam Wam o tym znać i kolektywnie zlinczujemy AGV. Kolejnym rewolucyjnym systemem jest mechanizm pozwalający na demontaż szybki bez użycia narzędzi. Możecie więc zwolnić sztab mechaników i fachowców, a zbyteczne narzędzia wyrzucić w krzaki, albo coś.

Przed pożarem chroni nas 10 otworów wentylacyjnych z czego tylko 4(?) są zamykane. Nie wiem dlaczego tylko 4. Tzn. wiem – oszczędność, ale do cholery skoro na luksus zamykanych otworów stać producentów z Chin i Korei to dlaczego AGV zostawiło w kasku nie zaślepione dziury? Pewnie teraz część z Was myśli „to po kiego kretynie kupowałeś AGV, trzeba było kupić NAXĘ”. Macie rację, odpowiem Wam – bo pomimo wszystko ufam tym skąpiradłom z Włoch, że całkiem dobrze zajmą się moją głową. Na plus jest to, że klapki zamykające otwory nie są jedynie imitacją, a działają całkiem nieźle. Po zmianie położenia z on na off albo odwrotnie odczuwa się sporą różnicę.

Podobno K-3 występuje w jednym rozmiarze skorupy, za to rozmiarami różnią się wkładki i w ten sposób S jest ciaśniejsza od M i tak dalej. Kolejny przejaw oszczędności, a wątły trzynastoletni skuterzysta będzie miał na głowi taki sam garnek do bigosu jak czterdziestoletni placek pod którym zawieszenie Hayabusy wysadza uszczelniacze – dobrze, że stoję gdzieś pomiędzy nimi. Jednak AGV to straszne sknerusy.

Co do wykonania wnętrze kasku – jest całkiem ok, choć nic nie powala na kolana. Z drugiej strony trzeba brać pod uwagę, że K-3 to średniak cenowy i ciężko wymagać od niego cudów na kiju. Wyściółka zrobiona jest z fajnego weluru lub niby weluru i czegoś tam miękko sztucznego. Wszystko jest hipoalergiczne więc raczej nie powinniście smarkać po założeniu kasku na facjatę. Oczywiście cała wyściółka jest wyjmowana, więc gdybyście przypadkiem jednak zasmarkali co nieco to jeśli nie wyschnie samoczynnie zawsze możecie wyjąć środek kasku i spróbować go przeprać.

Wentylacja wnętrza kasku podczas jest bez zarzutu. Przy zamkniętych otworach nie wieje zbyt mocno ale też nie dopuszcza do przegrzania zwojów w musku. Po otworzeniu zawrotnej liczby 4 otworów czujemy fajny powiew wiatru na nos i czoło. Przed nadmiernymi turbulencjami wewnątrz nocnika zabezpieczają nas deflektory na nos i podbródek, dzięki czemu też do kasku dostaje się mniej pożywienia w trakcie jazdy. Wszelkie komary, muchy i wróble są całkiem skutecznie selekcjonowane. Chociaż deflektor na podbródek mógłby mieć trochę lepszy system mocowania, bo obecny średnio spełnia swoje zadanie i przy nie zwracaniu na niego uwagi przy zakładaniu kasku możemy go dość łatwo zgubić. Podczas jazdy wewnątrz kasku panuje dość przyjemna cisza. Zróżnicowane i kompleksowe testy prędkości wykazały, że komfort podróżowania zapewniony jest zarówno przy 50km/h w mieście, 90km/h w trasie, 140 km/h na autostradzie oraz 220km/h. Ten ostatni wynik nie był osiągany na niemieckich autostradach bo tam mam za daleko, za to mam własny tunel aerodynamiczny razem z hamownią i to właśnie tam sprawdzałem.

Pozostając jeszcze przy wnętrzu kasku. Ja rozumiem, że kask to średniak, że nie kosztuje fortuny (chociaż jak na polskie zarobki to tak o) ale zapięcie szumnie zwane mikrometrycznym to echh… W crossowym KBC za 100 dolarów miałem lepiej wykonane wnętrze i zapięcie DD, a tutaj w kasku dwa razy droższym mam coś co zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa i prawem Murphy’iego ma sporą szanse na awarię w najmniej oczekiwanym momencie. Jednak AGV to straszne sknerusy.

Aby pozostać rzetelnym w teście czegokolwiek należy podać masę testowanego przedmiotu. K-3, zgodnie z naklejką z tyłu czaszki, waży 1450g przy rozmiarze M. Ni to dużo, ni to mało. Nie odczuwa się jakoś przesadnie jego wagi, powiem więcej - jest naprawdę komfortowo. Być może problemy z kręgosłupem szyjnym wyjdą za dwadzieścia parę lat, ale wtedy pewnie będę śmigał Harleyem w poniemieckim orzechu i goglach do czołgu, więc masa resorowana kręgosłupem zostanie znacznie zredukowana.

Przejdźmy teraz do walorów estetycznych nocnika. Malowanie jak malowanie – kwestia gustu, ja szukałem czegoś w miarę uniwersalnego a zarazem czegoś co choć trochę podpasuje mi do Kawy. Jakiś tam kompromis udało się znaleźć. Doklejany tylny spoiler wygląda tak sobie. Całość dużo lepiej prezentowała by się gdyby był to jednolity odlew w takim kształcie a nie jakiś tam doklejony kawałek plastiku. No ale wygląda całkiem znośnie. W sumie lepiej z doklejonym plastikiem niż całkiem bez niego. Duży plus należy się za jakość malowania. Mój kask zaliczył upadek z lusterka na podłogę w garażu i nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia, przynajmniej powierzchownie. Wiem, że zaraz ortodoksi zaczną mi wytykać, że to niebezpieczne, że po takim czymś powinienem wymienić kask na nowy bo mogły powstać mikropęknięcia, które mogą zaważyć na moim zdrowiu, życiu, miłości i finansach. Ale nie ma na nim najmniejszej ryski a poza tym leżał na podłodze mniej niż 3 sekundy więc na bank nadaje się do używania. Minusem kasku jest brak blendy przeciwsłonecznej. Nie, nie jestem preclem ale też kask nie jest typowym kaskiem wyścigowym – to jest kask dla średniaków i takie rozwiązania powinny być w nim zastosowane. Wiem, że mogę wymienić szybę na czarną za 170zł ale wtedy nie będę nic widział w nocy. A poza tym nie chce mi się wozić zapasowej szyby. Konkurencja stosuje blendy, mają konkurencyjną cenę, a pracownikom jakoś wystarcza na chleb ze smalcem. Jednak AGV to straszne sknerusy.

P.S. W zestawie znajduje się jeszcze pudełko, jakaś instrukcja nie po polsku, dwie naklejki i worek na kask z miękkiego materiału. Jednak AGV to straszne sknerusy.

P.S.2. Za kask zapłaciłem jakoś ledwo 750zł. To rzeczywiście średniak cenowy jeśli chodzi o kaski, a ja wymagam od niego cudów. Chyba jednak jestem strasznym sknerusem.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz