Ouuuu Yeah! Jaram się takimi akcjami!
Dziś na byłym już torze testowym FSO na warszawskim Żeraniu,
na którym kiedyś szalały świeżo wypuszczone z linii produkcyjnej Polonezy,
odbył się niesamowicie pozytywny event driftingowy. Grupa zajawkowiczów
pojawiła się na torze żeby w fajnym towarzystwie poupalać swoje fury a tym
samym dać trochę radochy całkiem sporemu tłumkowi zgromadzonych tam widzów. Ale
nie to było najważniejsze w całej imprezie. Najistotniejszym elementem całego
eventu był fakt, że wszyscy którzy tam dotarli zrobili to dla małego Antosia,
który walczy z bardzo nietypowym guzem mózgu.
Cała impreza miała charakter charytatywny i jak na swój
wprawdzie amatorski charakter była zrobiona z dużym rozmachem! Dzięki ogromnemu
zaangażowaniu organizatorów, które widać chociaż na stronie wydarzenia na
facebooku: https://www.facebook.com/events/708981379180981/
udało się zachęcić do współpracy sporo firm i instytucji, które tak samo za
friko zgodziły się na pomoc w organizacji całej zabawy.
Już na samym wjeździe witały nas wolontariuszki/hostessy,
które zbierały cegiełki na rzecz Antosia i z uśmiechem na buziach kierowały na
parking. Po zaparkowaniu auta rzut beretem dzielił nas od strefy food&fun.
Na miejscu stała dość duża scena, gdzie DJ’e grali akurat jakieś disco polo a tancerki
wdzięcznie wyginały się w rytm serwowanych im rytmów. Obok stał duży dmuchany
zamek-zjeżdżalnia dla dzieciaków i kilku budek z kebabami, frytkami,
zapiekankami i kawą.
Krótki spacer dzielił strefę jedzeniową i rozrywkową od
strefy gdzie działo się to co miało się dziać w założeniu imprezy. Na miejscu
stało kilka nieźle zdłubanych fur. Niestety tor był wytyczony, zapewne ze
względów bezpieczeństwa, w dość dużej odległości od miejsca gdzie zbierała się
widownia. Choć po jakimś czasie tłum zrobił swoje, taśmy poszły w cholerę i
wszyscy pocisnęliśmy bliżej, praktycznie do samej strefy serwisowej żeby być
jak najbliżej jarania gumy i upalania sprzęgieł.
W kwestii fur królowały oczywiście stare trójki, choć
niektóre wyglądały, a niektóre też tak latały – jakby miały pod maską stado
nakoksowanych i nieźle podkurwionych kucy. Chętni mogli też doświadczyć kilku
fajnych wrażeń na fotelu pasażera w drift taxi. Generalnie rzecz biorąc samej
jazdy bokiem może nie było jakoś przesadnie dużo, chłopaki co chwila wyjeżdżali
na tor, robili krótkie rundki i zjeżdżali do depo. Było też dość niewiele furek,
dlatego bywały dłuższe przestoje w których działo się całe nic. W międzyczasie
odbywały się licytacje fantów, które zostały przekazane przez kilka firm i
znanych osób specjalnie na rzecz zbiórki dla Antosia.
Należy jednak brać poprawkę na fakt, że cała impreza została
zrobiona amatorsko – nakładem sił ludzi, którzy chcieli zrobić coś dobrego i
zaangażowali swój prywatny czas i wysiłek na zorganizowanie tak dużego
wydarzenia! Moim zdaniem wszystko wyszło na wysoką piątkę! Okej, może mogło
dziać się tam więcej, mogło latać więcej fur i robić więcej dymu. Mogły być
organizowane jakieś punktowane zawody itd. Ale to wszystko jest nieważne. Ważny
jest fakt, że udało się zrobić coś z takim rozmachem i na taką skalę tylko po
to żeby uratować życie małego brzdąca. Brzdąca, który może za kilka lat, kiedy
dowie się, że tyle ludzi było w jednym miejscu i robiło dla niego takie zajawkowe
rzeczy sam połknie bakcyla i zacznie jarać się sportem samochodowym!
Wielka piątka dla organizatorów za zrobienie tej imprezy! Oby
więcej takich inicjatyw! Fajnie, że mogliśmy tam z Wami być.
P.S. Ogromne podziękowania dla Alicji za fotki. Mój fotosptryk
miał okres i robił marne shoty, a Alicja nie dość, że potrafiła idealnie
uchwycić moment to na bieżąco cisnęła filtry na instagramie! Dlatego foty są
tak odjechane!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz